DROGA DO SIEBIE I ZŁAPANIE RÓWNOWAGI JEST PROCESEM


Źródło foto; PINTEREST 

Dawno mnie tu nie było. Nic nie pisałam. Operacja, proces rekonwalescencji, (który wciąż jest w toku) to nie takie hop siup jak mi się wydawało. Wszystko wymaga czasu i cierpliwości, której ewidentnie mi brak – przyznaję się bez bicia😉 Co w najbliższym czasie u mnie się wydarzy... W większości ten czas skupiał się będzie na szybkim powrocie do formy, tak szybkim jak to będzie możliwe. Tych, co liczą na spektakularne sukcesy, stopuję! O samodzielnym chodzeniu na razie nie ma mowy chyba, że przy pomocy rodziców, tak jak to bywało wcześniej. Wróćmy jednak do wydarzeń najbliższych dni, a w zasadzie tygodni. Za za 3 dni, licząc od dziś (10 sierpnia) wyjeżdżam do sanatorium, gdzie spędzę najbliższe trzy tygodnie, czyli do końca miesiąca. W czwartek (4 sierpnia) byłam w Klinice w Gdańsku na kontroli. Robiono mi zdjęcie RTG. Rentgen wykazał, że wszystko jest w fasie zrastania, (to potrwa od 3 do 4 miesięcy) – jak powiedział Doktor. Nogę mogę pomału przy asekuracji obciążać. Ostrożność cały czas jest ze mną. W mojej głowie ciągle jest obawa, by nic niespodziewanego i niechcianego się nie wydarzyło😕 Większość z Was czytając ten tekst pomyśli – ależ ty strachliwa!!! Tak, zawsze taka byłam. Przez większość swojego życia, funkcjonowałam z bólem i strachem, który trudno jest od tak oswoić. Teraz muszę stopniowo poukładać w głowie cały ten nowy stan

NIE JEST ŹLE


Powiem Wam, że bywam zła, że pewne ruchy idą mi mozolnie. Najważniejsze jednak, że idą. Bywam wściekła, że jeszcze pewne rzeczy mi nie wychodzą, że nie posiedzę tak długo jak bym chciała bo ciągnie w pachwinie lub noga drętwieje. Wiem, że wszystkie mięśnie, tkanki naruszone podczas zabiegu muszą mieć czas na regenerację. Jeden pacjent dojdzie do siebie w ciągu miesiąca, inny potrzebuje trochę więcej czasu. Najważniejsze jednak, że nie ma bólu, z którym kiedyś się borykałam. Ten tekst, piszę już od kilku dni i nie mogę go skończyć, by opublikować😠Przeszkodą jest zawsze jakiś dyskomfort. Wierzę jednak, że w końcu uda się to zrobić😉 Do czego obecnie mogłabym porównać swoje życie? Do pędzącego w górę i w dół wagonika na karuzeli. Bo przecież
"RUSZAJĄC W DROGĘ NIGDY NIE WIEMY, CO NAS CZEKA" 
Ja wyruszyłam w drogę po zdrowie i po lepsze funkcjonowanie, gdzie czas i cierpliwość doskonale się rozumieją. Droga do siebie i złapanie równowagi jest procesem

Komentarze

Popularne posty